kamil bednarek ile ma lat
- Świetnie. Remik. O której zaczęło się przyjęcie? - Nie nazwałabym tego przyjęciem - odpowiedziała natychmiast Mary. - Piliśmy napoje bezalkoholowe. Panu Quincy'emu powiedziałam, że to była coca-cola. - Rozumiem. Gra w karty, popijanie coli. O której państwo zaczęli? - O dziewiątej, może o dziesiątej. Sue nadal jest kelnerką, a wtedy miała wieczorną zmianę. - Zaczęli państwo tak późno, chociaż był środek tygodnia? - Sue i Mandy były kelnerkami, a Tommy barmanem. Nie musieli przychodzić do pracy wcześniej niż w południe. A ja... Jeśli chodzi o mnie, godziny nie mają już znaczenia. Rainie pomyślała, że wyczuła nutkę goryczy. Między Kopciuszkiem a Księciem nie wszystko się dobrze układało. - Do której grali państwo w karty? - Do wpół do trzeciej. - Cały czas pijąc colę? - Tak - odparła szybko Mary. Zbyt szybko. Spuściła wzrok i popatrzyła na swoje splecione palce. No to zaczynamy - pomyślała Rainie. - Ojcu Mandy powiedziała pani, że nie piła ona nic poza dietetyczną colą. - Powiedziałam, że nie widziałam, żeby piła cokolwiek innego poza colą. - Nie widziała pani? - Nie widziałam. Rainie wstała. Odstawiła filiżankę na srebrną tacę, szczęśliwa, że pozbyła się tego kruchego przedmiotu. Potem odwróciła się do Mary, ale tym razem jej spojrzenie było zdecydowane. Nie widziałaś, Mary? Nie widziałaś? Zastanawiam się, czy to znaczy, że Mandy mogła pić, ale ty nie chcesz tego przyznać? Mary wbiła wzrok w swoje dłonie na kolanach. Rozplotła palce, przez chwilę obracała pierścionek z trzykaratowym kamieniem, a potem znów splotła palce. - Przysięgam, że nie wiedziałam - szepnęła. - Mary, oddaj przysługę nam obu. Wyrzuć to z siebie. 84 A Mary gwałtownie podniosła głowę. Jej oczy ściemniały. Może jednak pani Olsen miała w sobie trochę ognia. - No dobra! Cały czas nosiła ze sobą puszkę dietetycznej coli. Wtedy o tym nie myślałam, ale Mandy ciągle miała ją przy sobie. Wiesz, nawet gdy szła do toalety. - Myślisz, że na boku robiła sobie drinka? Wygląda jak cola, pachnie jak cola, więc dodała trochę rumu? - To nie byłby pierwszy raz. - Alkoholicy znają naprawdę dobre sztuczki - zgodziła się Rainie. - Mary, zastanówmy się nad tym. Amanda przez chwilę zabawia się w barmankę. Mówisz, że przyjechała najpóźniej o dziesiątej, a wyszła dopiero o wpół do trzeciej. To znaczy że wzmocnioną colę piła przez co najmniej cztery i pół godziny. Nie zauważyłaś tego? - Nie - odpowiedziała natychmiast Mary. Teraz jej głos brzmiał pewnie. - Z Mandy tak już bywało - ciągnęła. - Bez względu na to, ile wypiła, wyglądała normalnie i normalnie funkcjonowała. Jeszcze kiedy pracowałyśmy razem, przechwalała się swoimi możliwościami. Wierzyliśmy jej. Nigdy nie myśleliśmy... Nigdy byśmy nie pomyśleli, że miała jakiś problem. - Więc jej wstąpienie do AA było dla ciebie zaskoczeniem? - Tak. Chociaż później nabrało to sensu, kiedy już zastanowiliśmy się