halina golanko
Człowiekiem żyjącym w cieniu. Boże, jak to możliwe, że jego życie zmieniło się w coś takiego? Podszedł do okna. Kelly podskakiwała, a kociak atakował sznurowadła jej tenisówek. Zacisnął dłonie na zasłonach, mnąc je mocno. Oddałby wszystko za możliwość bycia teraz z Kelly, za wspólny śmiech. Za ciepło słonecznych promieni na twarzy. Nagle Laura obejrzała się i popatrzyła prosto na niego. Nawet z tej odległości dostrzegł, że jest wściekła. O co? Przecież to ona flirtowała z dostawcą. Facet spojrzał w tym samym kierunku, co ona. Szybko oddał kubek, pożegnał się i odszedł. Kelly chodziła teraz za kociakiem na czworakach. Dobrze było zobaczyć znowu uśmiech na jej twarzy. Była ponura przez te wszystkie dni od wieczora, gdy znalazła kociaka, a ojciec stał zaledwie kilka metrów od niej i nie chciał jej zobaczyć. Zranił ją. Gdy zapytała Laurę, dlaczego tatuś jej nie chce, wściekłość Laury na Richarda jeszcze wzrosła. Nie ukrywała swojego gniewu i to pozwoliło jej oddalić się nieco od Richarda. Była zajęta zakupami dla nowego członka rodziny. Smolista, czarna kotka paradowała teraz w zielonej obróżce z małym dzwoneczkiem, odzywającym się przy każdym ruchu. Otrzymała już imię: Serabi. Kelly się uparła, bo według niej ten kotek nie wygląda jak Kicia, a Mruczek to zdecydowanie chłopięce imię. W ustach Kelly, która miała trudności z wymawianiem „r" imię brzmiało przeuroczo. Laura wzięła znowu do ręki blok rysunkowy i skończyła szkicowanie ślicznej buzi Kelly. Kiedyś malowanie stanowiło jej hobby. Od początku studiów nie wzięła do ręki węgla ani pędzla, mimo że uwielbiała tworzyć i miała talent. Teraz miała niewiele do roboty poza pielęgnowaniem Kelly, co było takie łatwe i przyjemne. Laura westchnęła i przerwała rysowanie. Po pewnym czasie, gdy wiatr przybrał na sile, wróciły do domu. Na dworze Serabi biegała razem z Kelly, lecz gdy tylko znalazły się wewnątrz, czmychnęła w jakiś kąt. - Nie, poczekaj - powiedziała Laura, łapiąc Kelly, zanim dziewczynka zdążyła pobiec za kotem. - Najpierw musisz umyć ręce, a potem zjeść kolację. Kelly jęknęła dramatycznie, po czym posłusznie pomaszerowała do łazienki. -Sprawdzę ręce, panienko. -Oczywiście, proszę pani - usłyszała w odpowiedzi. Uśmiechnęła się. Wyjęła patelnię i wszystkie składniki potrzebne do przyrządzenia posiłku. Gdy Kelly wróciła z łazienki i pomyślnie przeszła inspekcję, Laura odesłała ją do salonu, żeby odszukała kota i obejrzała sobie jakiś film. Kliknięcie interkomu było niczym wyniosłe wezwanie. Zmniejszyła ogień i podeszła do małego mikrofonu umieszczonego na ścianie. Nacisnęła guzik. -Wzywał pan, wasza lordowska mość? -No, proszę, gdyby nie recesja na rynku kominków, nie musiałabyś siedzieć w kuchni i przygotowywać kolacji. Uśmiechnęła się z wyższością. Jej gniew nieco złagodniał. - Niesamowita jestem, prawda?